Miasto zagubionych dusz
Miasto zagubionych dusz

Wideo: Miasto zagubionych dusz

Wideo: Miasto zagubionych dusz
Wideo: Miasto zagubionych dusz - Cassandra Clare 2024, Kwiecień
Anonim
Miasto zagubionych dusz
Miasto zagubionych dusz

Czysta dusza rozglądającego się złodzieja Koli Cyklopova wyskoczyła z brudnego, pijanego ciała leżącego na bruku Odessy i drżąc na wietrze śnieżnobiałym szalem zniknęła za alejką.

"Nareszcie!" Uradowała się nieziemska substancja cyklopska, pędząc w kierunku chłodnego, nocnego wiatru. "Wolność! Pozbyłem się tej nieogolonej wulgarnej skorupy, która wyrażała się w nieprzyzwoitych słowach, otworzyłem ręce i zdmuchnąłem dym! Nigdy więcej do tego nie powrócę obwisłe ciało, a nie będę siedzieć z jego okropnymi przyjaciółmi (którzy nawet nie wiedzą, co to jest Karma!) w dusznej knajpie!Nie będę już zalewany tym pienistym brudem, nie będą mnie rozśmieszyć jak koń i chwycić kelnerki po bokach! Wolność! Naprzód! Do gwiazd! Ur-rr-ah-ah! …"

A wyższa materia, skulona w niższych czakrach Kola, wydając okrzyk zachwytu, rzuciła się w bezkresne nocne niebo! Pędziła z prędkością światła wzdłuż Drogi Mlecznej, eksplodując fajerwerkami lekkomyślnego szczęścia, które nie znało granic…

- Dusza Obywatela! - Ktoś niegrzecznie przerwał ten szalony lot. - Pokaż swoje prawa!

"C-jakie prawa?" - zapytała oszołomiona dusza Kola Tsiklopov, patrząc z zakłopotaniem na dziwną zielonkawą substancję w mundurze, która blokowała jej drogę.

- Pokaż swoje prawa do latania po niebie, ukaram cię za przekroczenie prędkości! – powtórzył groźnie nieznany stwór w czapce, od niechcenia machając gumową pałką.

- Ale… nie mam… praw… - dusza była kompletnie zdezorientowana, nie rozumiejąc, co się dzieje.

- Jak?! Więc nie jesteś zarejestrowany w niebiańskim biurze?! - już zielone Coś w mundurze pozieleniało z oburzenia.

- Czego potrzebujesz? naiwny przestępca zapytał cicho …

Zamiast odpowiedzieć, złapali ją za kołnierz i zaciągnęli gdzieś w ciemną uliczkę o wymownej nazwie „Meteoryt” … Było ciasno, DUSZA, zakurzone, gdzie ją zabrali, a na drzwiach był znak: „ NIEBIESKIE BIURO.

Przy stole siedział przezroczysty, mały i łysy, w okularach zwiniętych taśmą klejącą. Przez długi czas domagał się od serca Koli Ciklopowa jakichś informacji, zaświadczeń i zaświadczeń, podpisanych nie mniej niż SOBIE, a przynajmniej jego zastępcy. Potem musiałem wypełnić jakieś formularze i kwestionariusze, napisać pokwitowania i notatki wyjaśniające, ręczyć za coś i umówić się z kimś … jej zaświadczeniem, gdzie w kolumnie "status społeczny" napisali - Zagubieni, a w kolumnie " kierunek na pobyt stały” - GZD (MIASTO DUSZ).

Kiedy nasza bezcielesna bohaterka w końcu opuściła biuro, na niebie wisiał już krwawy świt, co nie wróżyło dobrze…

MIASTO DUSZ znajdowało się gdzieś na samym skraju Nieba i trzeba było się tam dostać jakimś rondem Drogi Mlecznej, której nie było nawet na mapie Wszechświata.

Minęło sporo czasu, zanim dusza, wyczerpana urzędniczą biurokracją i długą drogą, w końcu ujrzała skośny napis na małej niebieskawej chmurce: „Witamy w GZD!” A poniżej czyjeś krzywe pismo odręczne zostało dodane dziwne dekodowanie: GO !!! ZAPOMNIJ O SWOJEJ DUSZY! Ale nie to najbardziej uderzyło naszą bohaterkę. W pobliżu chmury stała jakaś dziwna istota, najwyraźniej była to też czyjaś dusza, ale jej skorupa nie była śnieżnobiała, jak to zwykle bywa ze wszystkimi wyższymi sprawami, ale jakaś brudna, poplamiona. Ale nie tylko to, ten stwór trzymał w rękach dymiącego papierosa i przy każdym wdechu czerniał i pokrywał się nikotynową siatką. W pobliżu leżała paczka "Primy" …

Dusza Koly Tsiklopova była oszołomiona: tutaj?! w niebie ?! Z papierosem?!! Wysoko w chmurach, w krainie czystości i olśniewających blasków gwiazd, na aksamitnym niebieskim dywanie leży paczka "Primy"?!!! Nie mogła uwierzyć własnym oczom… Tymczasem brudna substancja dokładnie zbadała osłupiałą nieznajomą i wydmuchując zuchwale dym w twarz, wymamrotała z aprobatą: „Dobrze wyglądasz, kochanie. Czy możemy iść gdzieś wieczorem?” A potem wyciągnęła do niej czarne łapy … Czysta dusza Koly Tsiklopova krzyknęła słabo i rzuciła się stamtąd ze wszystkimi skrzydłami.

„Boże!”, pomyślała z przerażeniem.- Jak ten potwór mógł się tu dostać?! Musimy natychmiast polecieć do Miasta i zameldować, że to piekielne stworzenie błąka się po niebie i próbuje uchwycić wyższe sprawy! Niebiańskie biuro musi coś zrobić natychmiast! To okropne! To tylko katastrofa …”

Dusza Cyklopowa zatrzymała się, stała się śmiertelnie blada i z pełną prędkością uderzyła w dużą szarą chmurę …

„Nie…” – szepnęła cicho i zemdlała.

Kiedy doszła do siebie i otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że wszystko, co właśnie widziała, to nie koszmar, ale potworna RZECZYWISTOŚĆ!..

Ulice ogromnego ponurego miasta zalane były czarnymi duszami, w porównaniu z którymi podmiot w pobliżu chmury wydawał się tylko śnieżnobiałym aniołem… Wszyscy byli w gęstej kurtynie lepkiego dymu papierosowego i wszędzie (wszędzie!) Były niedopałki papierosów i paczki! Dusza nie zdążyła się opamiętać, gdyż poleciały do niej dwie upiorne muszle, z których jedna miała na piersi tatuaż: „Nie zapomnę mojej Matki!”

- Hej, dziecko, - skrzeczała tkanina tatuażem, - że byłeś kąpany w wapnie? Idź umyć tę brudną biel!

- Coś, czego cię tu wcześniej nie widziałem - wymamrotała druga czarna dusza, oddychając papierosową mgiełką, - Nowych? Po co tu przychodzić? Na przykład za nic: no cóż, uderzył jednego w tył głowy młotkiem i okradł jeszcze kilka …

– A ja przemoczyłem dziesięć – powiedziała cicho wytatuowana substancja.

- Mamo!.. - Dusza Koly Tsiklopova krzyczała ledwo słyszalnie i uciekła. Pozostała ostatnia nadzieja - polecieć do jedynego świetlistego punktu, który znajdował się w tym strasznym mieście. Tylko tam nasza bohaterka mogła znaleźć wyspę czystości, do której tak dążyła, pozostawiając swoje ciało na brukowanym chodniku…

Punktem świetlnym okazał się duży czerwony znak - słupek KAIN. Dusze siedziały przy blacie, popijając z wielkich kubków czysty, przezroczysty napój, a z każdym łykiem czerń wewnątrz ich muszli była zastępowana ciepłym różowym blaskiem.

"Eliksir Oczyszczenia!" - pomyślał dusza Kola Tsiklopova i rzuciła się do lady. Barman obsługiwał klienta na najwyższym poziomie. Chwyciła kubek i wypiła jego zawartość jednym haustem. Pożerający wszystko straszliwy płomień pochłonął każdą komórkę duszy Kolyi. Czysty alkohol spalił całą jej istotę szalonym bólem i rozpalił wewnątrz jasnym szkarłatnym blaskiem. Z straszliwym krzykiem iz straszliwą prędkością wyleciała z baru i odbiegła!

Wynoś się z tego miasta! Z dala od tych niebios w niedopałkach papierosów! Z dala od bezwstydnych substancji w zielonych ramiączkach i biurokratycznych biur! Plecy! Powrót do tego najlepszego miasta na Ziemi, gdzie pije się boski spieniony napój na ulicy Deribasowskiej i flirtuje z uśmiechniętymi kelnerkami! Plecy! Na tym brukowanym chodniku, gdzie leży najcudowniejsza, najczystsza, najdroższa muszla na świecie! Muszla Kola Tsiklopova!

„Panie!” Nagle błysnęła straszna myśl, „co jeśli jej już tam nie ma?!”

I jeszcze szybciej, jeszcze bardziej desperacko poleciała tam, gdzie pozostało wszystko, co najcenniejsze!

Oto opuszczone, ukochane miasto! Oto ukochany brukowiec! Dzięki Bogu! A rodzime ciało wciąż tam jest! Co prawda coś zielonego w mundurze pochylało się nad nim… A-ah-ah! To jest funkcjonariusz policji rejonowej Wasia! Znają się od dawna… Dusza pospiesznie weszła we własną skorupę i Kola Cyklop odzyskał przytomność.

- Dlaczego tu leżysz? - jakby surowo zapytał policjanta powiatowego.

- Nic! - mruknął Kola w odpowiedzi, wstał, odkurzył się i poszedł. A potem nagle uciekł! Pobiegł z wyciągniętymi ramionami w kierunku chłodnego porannego wiatru!

Nagle Kolya Tsiklopov poczuł się tak czysty, tak wolny i szczęśliwy, że z radością zamienił się w pub na Deribasovskaya, aby pić z przyjaciółmi za to nowe cudowne uczucie, które pojawiło się w jego DUSZY …

Anna Jabłonskaja

Zalecana: