Spisu treści:

Recenzje psychoterapeutów
Recenzje psychoterapeutów

Wideo: Recenzje psychoterapeutów

Wideo: Recenzje psychoterapeutów
Wideo: Strzeżcie się psychologów i psychoterapeutów! Dr Tomasz Witkowski 2024, Kwiecień
Anonim
Image
Image

Sporo osób czytających od czasu do czasu zadaje sobie pytanie: czy ktoś naprawdę wierzy w te wszystkie małe artykuły z nagłówkami „Jak przyciągnąć uwagę?”, „Jak nauczyć się rozmawiać z dziewczyną?”, „Jak rozumieć że on / ona (podkreśl) mnie kocha?” A co powie zawodowy psycholog, jeśli przeczyta te bzdury? Ci ludzie nawet nie podejrzewają, że wiele takich artykułów wychodzi z błogosławieństwem wybitnych i uznanych doświadczonych psychologów. Jak na przykład ten, który teraz trzymasz.

Pytanie

Odmienne rozumowanie na bok: czy wiesz, czym jest kompleks Edypa? Myślę, że sporo czytelników będzie w stanie odpowiedzieć na to pytanie natychmiast i bez specjalnych problemów. Nawet jeśli intuicyjnie, istnieje pewna wiedza z zakresu psychologii na poziomie przeciętnego mieszkańca dużego miasta. Skąd to pochodzi? Z zachodnich (czasem krajowych) filmów, książek i mediów. Jeden z moich redaktorów bardzo lubił powtarzać zdanie: „Czego nie ma w telewizji, tego nie ma”. W związku z tym obraz psychoterapeuty, z którym musi się zmierzyć prawdziwy psychoterapeuta, gdy ludzie przychodzą go zobaczyć, jest stamtąd zaczerpnięty - z programów telewizyjnych, błyszczących czasopism, a wcale nie błyszczących gazet. O tym, jak ten nieszczęsny psychoterapeuta jest przedstawiany, porozmawiamy nieco później. Zacznijmy od cudownej historii, która przydarzyła się jednej wspaniałej, naprawdę mądrej dziewczynie i ilustruje absurd współczesnego świata.

Miała wielbiciela - rzecz powszechna. I zadał jej równie częste pytanie: co czytała. Dziewczyna wymieniła listę literatury orzeczniczej i kilka swoich ulubionych książek beletrystycznych, a w odpowiedzi otrzymała okrągłe oczy młodego mężczyzny: „Cóż, nie czytasz czasopism dla kobiet? Ale skąd wiesz, jak się komunikować przyjaciół i uwodzić mężczyzn? Dziewczyna była zakłopotana, ponieważ nie wiedziała, co odpowiedzieć na to pytanie: jakoś udało jej się porozumieć z przyjaciółmi i uwieść mężczyzn bez porady literatury damskiej. Jednak sytuacja ta wyraźnie pokazuje, jaką rolę odgrywają media w życiu zwykłych ludzi, o których same publikacje bardzo często zapominają, podświadomie wierząc, że czytelnicy są albo znacznie głupsi od autorów, albo myślą w ten sam sposób, czyli nie będą uwierz w takie bzdury. A rynek popularnej psychologii kwitnie, a psychoterapeuci są zmuszeni go rozplątać.

Kto najczęściej pisze artykuły psychologiczne? Na pewno nie psychologowie. W najlepszym razie studenci wydziałów psychologicznych, dla których jest to praca w niepełnym wymiarze godzin. Co więcej, redaktorzy często domagają się pisania w taki sposób, aby rozumiał nawet trzecioklasistę, a objętość nie przekracza dwóch arkuszy. Bardzo łatwo jest jasno wytłumaczyć, do jakiego stopnia rozwój tematu psychologicznego jest w takim przypadku zmiażdżony. Ale w tym celu poproszę czytelnika, aby wstał i wykonał kilka poleceń. Stopy na szerokość ramion. Ręce wzdłuż ciała. Teraz proszę skacz. Piętnaście minut. Skacz, skacz, nie wahaj się. Szczególnie leniwi ludzie mogą po prostu nadwyrężyć swoją wyobraźnię. Cóż, jak? W tym przypadku zadziała tylko nienawiść do autora i ból mięśni. Ale jeśli wyobrazimy sobie, że mamy siłownię, gdzie zespół dwa razy w tygodniu angażuje się z dobrym trenerem, a piętnaście minut skakania to tylko niewielka część rozgrzewki, a wszystko inne to inne ćwiczenia plus pół godziny grać, to staje się jasne, że po sześciu miesiącach czytelnik lepiej lub gorzej, ale nauczyć się grać w koszykówkę. Autor artykułu psychologicznego nie ma siłowni ani piłek - ma tylko skoki. A w najlepszym razie porady trenera. A jako trener – psychoterapeuta.

Kontynuujmy analogię:

Jesteś dobrym trenerem. Siedzisz w domu w fotelu i pijesz herbatę, a dziennikarz nagle dzwoni do ciebie i pyta: „Jak w pół godziny zrobić super sportowca z wątłego szóstoklasisty? W dwóch, trzech zdaniach”. W najlepszym razie trener zakrztusi się herbatą z takiej bezczelności i odeśle zuchwałych. Ale nazywają psychoterapeutów. I pytają: „Czy mógłbyś wyjaśnić w dwóch lub trzech słowach, jak wybaczyć mamie?” Dobry psycholog może napisać książkę na ten temat. Lub dwa. Albo przynajmniej duży artykuł naukowy. Ale nie dwa czy trzy zdania. Rozumie jednak, że artykuł i tak zostanie opublikowany, tylko bez jego komentarza będzie znacznie bardziej niepiśmienny. I próbuje odbudować swoje myślenie na poziomie trzeciej klasy, by w dwóch, trzech słowach wytłumaczyć, jak wybaczyć mamie. Albo jak rozwiązać konflikt z piętnastoletnim synem. Albo jak przezwyciężyć depresję po zwolnieniu.

Oczywiście każdy praktykujący psycholog rozumie, że sam ten artykuł niczego nie zmieni. Jednak w sumie, w takim czy innym stopniu, podnoszą kulturę psychologiczną społeczeństwa. Jeśli ponownie użyjemy metafory, to czytelnik, choć nie wpadnie na ring, to i tak będzie rzucał piłką, a nie gryzł, co już jest wielkim postępem. Teraz, w romansie, jakaś prosta Maria lub Anna może rzucić swojemu niebieskookiemu kochankowi, że nie jest jego matką, nawet jeśli nie próbuje przekształcić jej subtelnej osobowości na podobieństwo swojej matki. Oznacza to, że na świecie jest już zrozumienie, choć niejasne: mężczyzna może traktować kobietę w określony sposób tylko dlatego, że chciałby tak samo traktować lub traktować własną matkę. W związku z tym jest jakaś szansa: jeśli pojawi się problem, osoba nie rozpocznie go do etapu kryzysu, ale pójdzie do psychologa, o którym gdzieś przeczytał, i spróbuje znaleźć rozsądne wyjście. Mniej więcej rozsądne wyjście.

Teraz wiele osób zarzuca społeczeństwu, że jest okrutne: kobieta jest w stanie zabić swoje dziecko i wyrzucić je do kosza na śmieci, dzieci nie dbają o swoich rodziców. Nikt jednak nawet nie myśli, że wcześniej nie było opisu takich przypadków, bo nigdy nikomu nie przyszło do głowy, żeby się tym przerazić. Kobiety po prostu nie karmiły dziecka, jeśli nie miały męża i czekały, aż umrze. Podobnie sto lat temu żadna żona nie pomyślałaby, że oburzyłaby się na bicie jej męża: to była norma. W ten sposób społeczeństwo nie stało się bardziej brutalne. Wręcz przeciwnie, stał się bardziej refleksyjny, ma teraz większą odpowiedzialność za swoje działania. Dlatego psychoterapia pojawiła się i zaczęła się rozwijać nieco ponad sto lat temu. Początkowo w najbardziej wykształconych kręgach, ale stopniowo docierając do coraz większej liczby osób. A psychoterapeuci robią wszystko, co w ich mocy, aby poprawić kulturę psychologiczną ludzi. To nie ułatwia im pracy, ale daje nadzieję. Ilu może pomóc jeden specjalista? Dziesięć? Sto? A ile osób cierpi po prostu dlatego, że w Rosji wciąż istnieje opinia: jeśli idziesz do psychoanalityka, to znaczy, że jesteś chory, bo system szukania pomocy psychologicznej jeszcze się nie ukształtował? Tysiące? Dziesiątki tysięcy? Osoba z zewnątrz nie może tego zrozumieć, ale ktoś, kto codziennie widzi zdesperowanych, samotnych ludzi, po prostu boi się tego, jak wiele nie może zrobić.

W Rosji zawsze wierzyli w siłę drukowanego słowa i nawet psychoterapeuci nie są pozbawieni tego przekonania. I tak nadal sprawiają, że czytelnicy skaczą przez piętnaście minut, udzielając przydatnych rad, mając nadzieję, że przynajmniej ktoś uda się na siłownię i spróbuje nauczyć się grać w grę zespołową o nazwie życie.

Zalecana: