Spisu treści:

Mity studenckie
Mity studenckie

Wideo: Mity studenckie

Wideo: Mity studenckie
Wideo: Mit o Syzyfie - streszczenie 2024, Marsz
Anonim
Studenci
Studenci

Dedykowany uczestnikowi z 2001 roku …

W naszych czasach życie jest jakoś szczególnie spontanicznie zorganizowane, co teraz, jak nigdy wcześniej, jest szczególnie szerokim polem do tworzenia mitów. To po prostu nie byt, ale jakaś starożytna mitologia z jej bogami, satyrami, nimfami i innymi archaizmami.

Życie studenckie i wszystko, co z nim związane, w tym przypadku nie może być nazywane wyjątkiem. Ale tutaj klinika jest wyjątkowa - mity i rzeczywistość są ze sobą ściśle powiązane i tworzą potworną symbiotyczną relację.

Mit konstytucyjny

Tylko proszę się nie śmiać, teraz zacytuję Konstytucję Federacji Rosyjskiej (wybacz mi Panie!). Nie musisz wstawać. Tak więc ustęp 3 artykułu 43 rozdziału 2 brzmi:"

Gdy tylko obywatel Federacji Rosyjskiej zdecyduje się skorzystać z tego prawa, pojawia się przed nim to straszne słowo „konkurencja”. Zasady konkursu są proste i jednoznaczne - miej kieszeń szerszą! Nie działa? A potem na jaką figę się wspinasz, gdzie nie pytają? Osobiście jednak nadal, z racji mojego naturalnego optymizmu i lekkiej wiary w człowieka, jestem pewien, że geniusze z siedmioma przęsłami wystającymi w różnych kierunkach na czole są poza konkurencją. Znane są historie podobnych przykładów.

Niech mnie nauczą

Ludzie chodzą do wyższej uczelni po wiedzę. Jest też taki mit. Oczywiście nie jeżdżą tam, ale liczba tych, którzy jeżdżą, rośnie z roku na rok. Nie chodzi o to, że na uniwersytetach nie ma wiedzy. Tak, ale po pierwsze nikt nikogo nie nauczy na siłę, a po drugie nikt nikogo nie nauczy, nawet jeśli naprawdę chcesz się uczyć. Przyszli specjaliści będą musieli samodzielnie opanować większość umiejętności, jak mówią, w swobodnym pływaniu. A oto paradoksy. Przez całe trzy lata my, studenci wydziału dziennikarstwa, dosłownie głodowaliśmy na zajęciach wychowania fizycznego przez cztery godziny akademickie w tygodniu. W pewnym momencie zaczęło się wydawać, że jesteśmy uczestnikami tajnego programu szkolenia personelu sił specjalnych. Kiedy po kolejnych pięciu kilometrach biegu w pięć minut wczołgałem się do biura doświadczonego już dziennikarza ze słowami: „Nasz trener to tylko bestia!”? Cóż, tak musi być, tak musi być!

Jednak w przeciwieństwie do zajęć wychowania fizycznego, niestety, nie ma co sobie wyobrażać. Na czwartym roku studiów zaproponowano nam kurs „Aktualne problemy współczesnej nauki”. Niezwykle przydatny i interesujący pod każdym względem, moim zdaniem kurs składał się z… sześciu godzin. To znaczy trzy razy półtora tygodnia i teraz to już koniec. Zaproponuj nam co najmniej połowę zajęć wychowania fizycznego w celu zastąpienia „Rzeczywistych problemów”, zgodzilibyśmy się i nie uwierzylibyśmy w nasze szczęście. Podobnie jest z psychologią, socjologią, obrazologią. Miałem więcej szczęścia z filozofią, ale wciąż za mało. Program uniwersytecki jest więc dla ciebie pracą, która będzie silniejsza niż dzieła Montaigne'a, Kartezjusza, Kanta, Schopenhauera, Nietzschego i tak dalej razem wziętych. I nie możesz się z nią spierać. Na pierwszym roku studenci wciąż próbują się pocieszyć, rozmawiając o zagranicznych Harvardach, Oxfordach i Colubia University, gdzie studenci wybierają dyscypliny, w których chcieliby studiować. Ale nasz jest i tak lepszy, bo w końcu nie trzeba się zbytnio napinać. Ale już zacząłem opowiadać o kolejnym micie.

Łatwy do nauczenia, trudny do walki

Sesja dla pierwszoroczniaków to wciąż coś tajemniczego, mrocznego i przerażającego. I nie wierzcie tym, którzy mówią, że studenci w przeddzień egzaminów i sprawdzianów (z których składa się sesja) piją bez ograniczeń. Przynajmniej nie pierwszaków. Wszystko jest o wiele bardziej prozaiczne: wszystkie wykłady są gorączkowo przewracane, a wzrok pada na każde pisane słowo, aby a) zapamiętać, b) poprawnie odtworzyć, c) spróbować zrozumieć znaczenie, a następnego dnia rano powiedzieć nauczyciel z wypowiedzią o antropomorfizmie, legitymizacji i osobliwości… Wszystko to dzieje się w pierwszej sesji. Na oczach wszystkich pozostali uczniowie (oczywiście nie wszyscy) już piją i godzinę przed egzaminem z czkawką na kacu piszą ściągi. Nie ma nic prostszego niż zdanie egzaminu. Wśród studenckiej społeczności błąka się przypowieść o tym, jak pewnego dnia, z okropnego kaca, szczególnie zaradny uczeń zwrócił się do nauczyciela na egzaminie ze słowami: „Słuchaj, Iwan Iwanowicz (tak nazwijmy nauczyciela), jesteśmy dorośli i mamy dość własnych problemów. A czy chciałbyś po raz tysięczny usłyszeć nudną historię o tym, jak Lew Nikołajewicz Tołstoj przedstawił ludzi w swojej powieści Wojna i pokój? Nauczyciel zgodził się na propozycję ucznia… Jednak gdzie jest mit, a gdzie rzeczywistość, trudno powiedzieć.

Aleksander Maksimowski

Zalecana: