Mama Galya
Mama Galya

Wideo: Mama Galya

Wideo: Mama Galya
Wideo: Галина Мама — Рассказ | Сусанна Георгиевская | Рассказы о Войне | Рассказ ко Дню Победы 2024, Kwiecień
Anonim
Mama Galya
Mama Galya

W zgiełku dnia pracy znów chwytam za słuchawkę telefonu, która w ciągu dnia prawie nigdy się nie zatrzymuje, i dźwięczny dziewczęcy głos, bez żadnego wstępu, głośno i radośnie oznajmia:

- Mamo, to ja. Przyjechałem.

W mojej głowie kłębi się naturalne pytanie,"

Może szedłem na oślep do pracy, zostawiając kilka godzin tygodniowo dla rodziny, ale nie do tego stopnia, żeby zapomnieć, że mam dorosłego syna, a nie córkę. A jeśli zdarzy się, że zadzwoni do mnie moja synowa, rozpoznam ją po przerwie, jaką robi przed przemówieniem. Zastanawia się, które słowa wypowiedzieć dzisiaj jako pierwsze: „Mamo, to ja” lub „Cześć, to ja”. Jej zdania zmieniają się w zależności od tego, jak mnie teraz traktuje: kocha mnie lub jest na mnie zła.

Nawiasem mówiąc, pozostali dwaj pracownicy również mają synów, nie są jeszcze małżeństwem.

Nie mam czasu na ekspresową analizę stanu cywilnego wszystkich pracowników, kiedy jeden z nich, widząc moje zakłopotane spojrzenie i podniesioną słuchawkę, niemal podbiega do mnie z pytającym i przepraszającym spojrzeniem:

- Ktoś do telefonu?

I prawie natychmiast twierdząco:

- To ja.

Po cichu podaję jej telefon. Naprawdę jej.

- Tanya, Tanechka, przyszedłeś? Jej głos brzmi jeszcze radośniej niż na drugim końcu linii.

- Czekaj, teraz do ciebie wyjdę.

A potem zdanie już skierowane do mnie:

- Nie wyjadę na długo, prawda? Przyjechała moja córka.

- Oczywiście idź, droga Galino Anatolyevna.

Pracujemy razem tak długo i jak mówią o nas obcokrajowcy, że my Rosjanie staramy się żyć w pracy, a oni tylko pracują, dlatego wiem, jak drogie są dla niej te słowa, wypowiedziane w pośpiechu dziewczęcym głos do słuchawki telefonu.

Pamiętam tę kobietę jako dziewczynkę. Była zbyt niezależna i wiedziała, jak wykonywać każdą pracę - kobietę i mężczyznę, więc nie spieszyła się z małżeństwem i czekała, aż jej mąż ją dopasuje. Ale widząc, jak mijają lata, a księcia wciąż nie ma, postanowiła poślubić rozwiedzionego mężczyznę. I wszystko wydawało się niezłe - mój mąż skończył studia, dostał dwupokojowe mieszkanie, urodziła syna.

Ale tylko dwoje dzieci (chłopiec i dziewczynka) jej męża, pozostawione po rozwodzie z matką, coraz częściej zaczęło patrzeć na światło w mieszkaniu Galiny. Źle im było z własną matką. Ich trzypokojowe mieszkanie po cichu zamieniło się w dwupokojowe mieszkanie, w którym późno po północy pito alkohol i rozlegały się pijane głosy.

A potem usłyszeliśmy od naszej Gali:

- Dziewczyny, na razie pewnie zabiorę dzieci do siebie. W końcu mają dopiero dziesięć lat. Przepraszam za nich.

A potem już nieśmiała nadzieja na to, co prawie nierealne:

- Może się okazać, że zamienią mieszkanie matki. Daj im udział, któregoś dnia.

Ale to „kiedyś” nie wydarzyło się do tej pory. Cała piątka nadal mieszka w mieszkaniu przydzielonym przez państwo dla trzyosobowej rodziny, w którym na jednego mieszkańca przypada obecnie mniej niż sześć metrów. A w mieszkaniu ich matki-kukułki zaczęli żyć jej bracia, którzy wrócili z więzienia. Sama matka (jeśli nadal można ją nazwać tak wzniosłym słowem) wyruszyła na wędrówkę po świecie w poszukiwaniu przygód na własnej głowie. Od czasu do czasu można ją znaleźć na targu w płaszczu, który Galina dała jej wraz z dziećmi, żeby nie zamarzła.

Nie wszystko poszło gładko z przybyciem dzieci do rodziny. Chłopcu zawsze wydawało się, że wszystko należy mu podać na srebrnym talerzu. Ale w tej rodzinie nie było pieniędzy na drogie rzeczy, a było tylko ciepło wielkiej duszy kruchej kobiety. A ile wieczorów spędziła na rozmowach z chłopcem, próbując mu wytłumaczyć, jakie są wartości życia, tak jak sama je rozumiała.

Z dziewczyną było mniej problemów, a matka Galyi była pierwszą, której ujawniła swoje dziewczęce sekrety. Ale, ciągle przecinając ucho, suche - "ciocia Galya", od dziecka, które nie tylko wychowała, ale włożyła w niego część swojej duszy, w głębi tej duszy, na samym jej dnie, czaił się cichy smutek.

Mąż całkowicie przerzucił wychowanie dzieci na barki tej kobiety, która była przyzwyczajona do odpowiedzialności za wszystko. Ile razy słuchaliśmy jej opowieści o sztuczkach dzieci, a na koniec zdanie ukochanego mężczyzny jej męża: „To ty ich tak bardzo zepsułeś”, co sprawiło, że nawet unieśliśmy brwi ze zdziwienia.

A jeśli do wszystkiego dodamy to, że niedaleko dorastał jego własny syn, upragnione dziecko z późnego małżeństwa. Dziecko, które chciało dać wszystko. A tego nie da się zrobić, bo trzeba to podzielić na trzy.

Wiele spadło na los tej zawsze miłej i pomocnej kobiety. Musiała leżeć na szpitalnym łóżku, gdzie znajdował się znak zaszyfrowany przez lekarzy, ale dawno rozszyfrowany przez pacjentów, o tak strasznej nazwie – „rak” i zabronić sobie nawet myśli, że ta czwórka pozostawiona w mieszkaniu może być osierocony w jeden dzień. I prawdopodobnie ten zakaz pomógł jej poradzić sobie nawet z tą straszną chorobą i wrócić do pracy.

A do naszej kobiecości:

- Galya, teraz sama potrzebujesz pomocy, a jedzenie jest dobre, a dzieci innych ludzi karmisz żywą matką”.

Galya właśnie powiedział:

- Żal mi już moich trudów. A teraz są już prawie dorośli.

A potem dodała cicho:

- Tak, jestem do tego przyzwyczajony.

Razem z nią przeżyliśmy czasy inflacji, kiedy musieliśmy iść do pracy, ale nie dostawaliśmy zapłaty. Wtedy szefowie naszej firmy wzruszyli ramionami ze zdziwienia: Nie ma pieniędzy. Cóż, czego chcesz. „A my nie chcieliśmy niczego dla siebie, musieliśmy nakarmić dzieci. Po prostu nie mieliśmy prawa wracać do domu z pustymi torbami.

I trwało to dłużej niż miesiąc, a nie dwa. Z drobnymi jałmużnikami w wysokości stu czy pięćdziesięciu rubli, za które można było kupić tylko chleb, ale z długimi kolejkami przy kasie, gdzie je rozdawano, a gdzie najbardziej niecierpliwi się „nieprzyzwoitości” w sensie dosłownym słowa, wspięli się nad ich głowami, aby być pierwszymi, żyliśmy ponad cztery lata.

Nie, to nie były czasy rewolucji ani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - to były czasy pierestrojki, to była pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych.

Teraz chłopiec i dziewczynka mają już dziewiętnaście lat.

Chłopiec wciąż nie zadzwonił do jej mamy. A dziewczyna….

Dobrze, że dziewczyny wcześniej dorastają.

Zalecana: