Lot donikąd
Lot donikąd

Wideo: Lot donikąd

Wideo: Lot donikąd
Wideo: Steel Banging ft. Wysoki Lot - Droga donikąd 2024, Kwiecień
Anonim
Image
Image

Czasami śnię, że mam skrzydła - prawdziwe, ogromne, śnieżnobiałe skrzydła, które z jakiegoś powodu wydają się obce iz przyzwyczajenia tak ciężkie na moich kruchych ramionach. Stoję nad urwiskiem nad przepaścią prowadzącą donikąd i zastanawiam się, jak sobie z nimi radzić – w końcu nigdy tego nie robiłem, chociaż wyobrażałem sobie to niezliczoną ilość razy. Często zadaję sobie pytanie - dlaczego nam, ludziom, nie dano latać, skoro dążymy do tego od tysięcy lat? Tworzymy superliniowce i podbijamy niebo, startujemy statki kosmiczne i zaczynamy uważać się za mistrzów głębi Wszechświata, ale nie umiemy latać - po prostu latamy jak ptaki….

Prawie nie robię ostrego machania rękami i natychmiast opadły, nie mogąc wytrzymać niezwykłego wysiłku. Lekki ból przetacza się falą, przebija ramiona, ześlizguje się po wyciągniętych ramionach, na chwilę zamarza w opuszkach palców, jakby próbował za wszelką cenę pozostać w ciele, i nagle natychmiast ustępuje, jakby chciał dać mi okazja, aby spróbować ponownie. Przez chwilę przelatuje mi przez głowę pytanie „Dlaczego?”, a ledwie wyczuwalna chęć opuszczenia tego przedsięwzięcia uderza w skroń, ale nagle odrzucam głowę do tyłu, próbując odrzucić wątpliwości – nie ma na nie miejsca w moim umyśle, bo Od dawna o tym marzyłem.

Znowu unoszę ręce – trochę wolniej, wkładam wszystkie siły w pokonywanie każdego centymetra otaczającej mnie przestrzeni i nagle uświadamiam sobie, że mogę wystartować. Rozłożyłam skrzydła, niezręcznie próbując złapać lekki wiatr wędrujący dookoła, obracając się lekko w lewo i prawo, podążając za jego oddechem. Delikatnie mierzwi moje ciemne jedwabiste włosy, spływające jak wodospad na ramiona, bawi się długimi kosmykami - jakby się ze mną droczył, chcąc podporządkować się jego woli i jednocześnie pokazywać, jaka wolność czeka mnie, jeśli będę mu posłuszna i zdołam zostać w locie.

Po kilku minutach nagle zauważam, jak coś we mnie zaczyna się zmieniać - stopniowo nawet rozumiem przyczynę tego: skrzydła stały się znacznie lżejsze. Nie wydają się już skradzionym obcym przedmiotem, zaczynając stopniowo stawać się częścią mojego ciała. A ręce mogą już poruszać się spokojnie – choć trochę ciężej niż zwykle, ale raczej swobodnie – ruchy prawie nie powodują bólu, pozostaje tylko przyjemne, ledwo wyczuwalne zmęczenie.

Pochylam się trochę do przodu, żeby zobaczyć, co jest pod moimi stopami i widzę pustkę - ciągnącą się kilkaset metrów w dół pustkę, spowitą mgiełką białawej mgły, porozrzucaną plamami na czerwonych fragmentach skał, które tworzą korytarz dla tego przerażającego, schodząca pustka …

Pustka…..

Wiem - czeka na mnie, woła, kiwa i odstrasza jednocześnie…

Wiem - może dać poczucie prawdziwej swobody lotu, o której marzyłem od tak dawna, albo zabić, wciągnąć ją na zawsze do mojej sieci, żeby nigdy nie puścić….

Wiem - ta pustka przemieni się w wieczność, jeśli dotknąwszy jej, nie będziesz mógł wyrwać się z jej nieustępliwego uścisku…

Na chwilę zamykam oczy, próbując wyobrazić sobie, co mnie tam czeka, daleko w dole, za mgłą u podnóża skał i nagle czuję strach – naprawdę przestraszony. Lepki strach okrywa całe moje ciało i wytężam się, próbując odpędzić je wysiłkiem woli, a jednocześnie sprawiam, że zdradzieckie drżenie, które przeszyło wewnętrzną stronę moich dłoni niewidzialnymi liniami sieci utkanej z tego strachu znikać. Weź głęboki oddech… Czuję się trochę lepiej i znów otwieram szeroko oczy.

Muszę spróbować – przecież to była ta wolność, o której tak długo marzyłem, to właśnie o nią walczyłem umysłem i ciałem… Czy naprawdę można odmówić temu teraz – kiedy jest tylko jedna krok przed nim pozostawiony, nawet jeśli ten krok może być ostatnim, jeśli będę za słaby, aby tę wolność zarządzać?…. „Nie – mówię sobie – nie możesz odmówić”….

Robię niepewny krok do przodu, rozkładam szeroko ramiona, rozkładając skrzydła jak najdalej, wyobrażając sobie w myślach, jakie powinny być ruchy w locie. Późno….

Lekkie zawroty głowy i nieubłaganie zbliżające się kłęby mgły… Na sekundę strach znów rozbłyskuje w moim umyśle, zmuszając mnie do mimowolnego szarpnięcia rękami.

Robię zamach, potem drugi i nagle uświadamiam sobie, że przestrzeń wokół mnie już się nie kręci, pustka zamarza i przestaje mnie wciągać. Jeszcze raz ostrożnie podnoszę ręce iz zapadającym się sercem cieszę się uczuciem lekkości w całym moim ciele, które jednocześnie miesza się ze zdradzieckim drżeniem w każdej komórce mej istoty. Stopniowo uczę się kontrolować skrzydła, prawie nie czując ich, wlewam się w strumień chłodnego powietrza i pozwalam swojemu ciału poczuć wolność, o której zawsze marzyłam.

Gdzieś daleko w dole są czerwone fragmenty skał z rozerwanymi kawałkami mgły, a przede mną czeka na mnie bezkresne niebo. Dążę do przodu, chcę zanurzyć się w równomiernie rozlanym lazuru, zamykając na chwilę oczy, aby całkowicie poddać się doznaniom, które mnie ogarnęły…

Otwieram oczy i rozglądam się ze zdziwieniem, odzyskuję rozsądek na kilka sekund i z rozczarowaniem patrzę na bielący się sufit pokoju nade mną, jednocześnie próbując pogodzić się z faktem, że to wszystko było tylko piękny sen, który niestety nie miał się spełnić – przecież tak często śnię, że mam skrzydła i mogę latać….

Albina

Zalecana: