Szufelki to wybawienie dla nieuczciwych sprzedawców
Szufelki to wybawienie dla nieuczciwych sprzedawców

Wideo: Szufelki to wybawienie dla nieuczciwych sprzedawców

Wideo: Szufelki to wybawienie dla nieuczciwych sprzedawców
Wideo: Ukrainiec tłumaczy najnowsze ukraińskie wiadomości - 9.04.22 2024, Może
Anonim
wydający
wydający

Gdy tylko pojawiam się w najbliższym supermarkecie, ekspedientka zaczyna gorączkowo szukać pod ladą napisu „Przerwa techniczna”. Czuje, że nie zejdę z niej żywy. Oznacza to, że po raz kolejny zostawię ją na wpół martwą. I nie chodzi o to, że ją torturuję, po prostu wszystko, co nabieram na wagę, zmuszam ją do nadwagi przynajmniej dwa razy, a potem biegnę do ciężarków kontrolnych i znowu próbuję sprawdzić ile gramów zostałem oszukany tym razem. Po skończeniu z wagą nie jestem leniwy i dokładnie sprawdzam wszystkie paczki z datą ważności. Te manipulacje wynikają z tego, że kiedyś kupiłem osławiony cudowny jogurt, więc bakterie w kilogramie wagi, możesz uwierzyć, patrzyły na mnie ze swoimi bezwstydnymi antyparapetami w tak ogromnej ilości, że teraz dziewczyna z reklama wywołuje u mnie jedyne uczucie - mdłości. Niech nazywają mnie idiotą i nudziarzem, niech straszą, że rozerwą mnie na strzępy, ale wiem na pewno, że nie zapłacę ani grosza za produkt, który nie jest wart mojego drogocennego zdrowia. Jak to wszystko się zaczęło?

Najpierw z zainteresowaniem. Musiałem tylko zabić czas i flirtując ze sprzedawczyniami (lekcja amatorska) poprosiłem, żeby policzyły resztę, sprawdziły wagę, przeważyły jedzenie… Dla mnie to pieniądze. Bóg nie wie co, ale, dobrzy ludzie, wszyscy są moi. A biorąc pod uwagę, że jestem zarażony pragnieniem wydawania pieniędzy w dużej mierze, jest to oszczędność. W ten sam sposób znalazłam odpowiedź na filozoficzne i retoryczne pytanie mojej matki: „Ile wydałeś pieniędzy i co kupiłeś?”. Mama długo mnie nie rozumiała i próbując wytłumaczyć jej co jest co, próbowała zmierzyć moją temperaturę. Musiałem jasno pokazać, co i jak. Wziąłem paczkę, która rzekomo zawierała kilogram mandarynek, które właśnie kupiłem (w cenie 30 rubli za kg): waga kulinarna babci wskazywała dokładnie 850 gramów.

"Gratulacje, mamo, dałaś jakiemuś wujkowi dokładnie 4 ruble 50 kopiejek. Tak trzymaj."

Więc teraz niech jakaś sprzedawczyni spróbuje mnie zważyć. Nastawię przeciwko niej moją babcię. A potem przecież mam wielu, wielu sąsiadów…

Powiedziałem to wszystko, że bez względu na to, jak bardzo lubimy wydawać pieniądze, zawsze musimy być czujni. Bo to wydający są darem niebios dla tych, którzy nie mają nic przeciwko zarabianiu cudzym kosztem. A jeśli uważasz, że pięć lub dziesięć rubli to nie pieniądze, więc warto dla nich bronić swoich praw (swoją drogą całkiem legalne), najwyraźniej nie cenisz swojej pracy, bo w tej sytuacji tracisz od dwóch do trzech sto miesięcznie. A teraz pomyśl, co mógłbyś z nimi kupić? A pamiętasz, jak byłeś zmiażdżony w pracy?

A jeśli ktoś potrzebuje jałmużny, to uwierz mi, a nie sprzedawcy supermarketów i zakaukascy przedsiębiorcy. Lepiej oddać te pieniądze babci w przejściu lub przekazać jakieś schronisko dla bezdomnych zwierząt. Potrzebują ich bardziej. Ponadto zawsze będziesz wiedział, na jakie ruble rosyjskie (dolary amerykańskie, tugriki zimbabwe itd.) zarobione krwią, potem i nerwami wydano.

Zawsze twój Aleksander Maksimowski

Zalecana: