Chmura w spódnicy
Chmura w spódnicy

Wideo: Chmura w spódnicy

Wideo: Chmura w spódnicy
Wideo: Czy tylko mnie ta chmura przypomina szkielet w spódnicy!? 2024, Może
Anonim
Chmura w spódnicy
Chmura w spódnicy

To wieczne dążenie do niezależności i doskonałości. Czy jest niezniszczalny? Nienawidzę, kiedy szefowie na mnie krzyczą. Wcześniej cały byłem ściśnięty w maleńką pięść, próbując stać się mały, bardzo mały, aby wcisnąć się w jakąś szczelinę jak karaluch. Być może nikt nie zauważy tak malutkiego stworzenia. Ta taktyka bardzo mi odpowiadała, człowiekowi, który nigdy nie chciał czyjegoś wygodnego krzesła ani ciężkiej teczki. Niech inni biorą pełną odpowiedzialność i dręczą się, odpowiadając na trudne pytania. A ja tylko cicho nucę pod nosem, zbuduję swoje lekkie i kolorowe domki na biurku. Aż pod palącym spojrzeniem władz gazeta zaczyna palić. Potem pozostaje tylko szybko i bez śladu rozpuścić się w powietrzu niczym wróżka Morgana. Jeśli nie ma osoby, nie ma też problemu. I nie ma co o tym trąbić. A jutro, dokładnie o 8:00, znów przyjadę na spotkanie planistyczne z niewinnością w oczach?

Moi drodzy koledzy, zdając sobie sprawę, że z natury po prostu nie jestem zdolny do przykrych rzeczy, szczerze cieszą się z moich sukcesów, gniewnie urażeni, gdy wypadam z łask przełożonych, chętnie przychodzą z pomocą w mojej pracy. Ale tylko w granicach naszego skromnego biura na sześć"

Najciekawsze jest to, że „ulubieni” i najlepsi pracownicy, nagradzani osobistymi gabinetami z miękkimi kanapami, luksusowymi komputerami i piszczącymi „setkami”, wcale nie są ode mnie lepsi. Faktem jest, że nikt nie zauważa ich błędów. Wydaje się, że te nakłucia nie istnieją w naturze, nawet jeśli urząd z winy zwierzaka traci miliony dolarów w postępowaniu sądowym. To coś w rodzaju kosztów produkcji, myśli szefowie, czule głaszcząc po głowie swojego nieszczęsnego „pomysłu” i nagradzając go kolejną dużą sumą pieniędzy: „Och, moja droga, przeżyłaś taki stres, kiedy byłaś pozwana?”

A co ze mną? Milczę, kiwając głową na wszystko. Możesz szydzić, ile chcesz i ćwiczyć na mnie zakazane ciosy. Wystarczy… Co wybrać ze swoją bronią? Krzyk? Nie będzie działać. W tym są mistrzami, zmienią się. Furia? I to jest im znane, będą się tylko radować. Nie wiem, jak robić paskudne rzeczy. Oznacza to, że potrzebują czegoś, czego w ogóle nie mają i nigdy nie będą. A ja wiem, co to jest?

Uśmiechnij się! Tak, normalny ludzki uśmiech. Miły, ciepły, radosny, na czubek ust.. Tak szczery i wyrozumiały i sympatyczny?

Cóż, okazja nie była powolna i bardzo szybko. Kolejne wezwanie do dywanu. Szef niczym pociąg kurierski, cały genialny i potężny, krzywiąc się z pogardą, powoli ruszył, rozciągając się i rozkładając, jakby niechętnie, zaczął wypowiadać słowa: „Przestudiowałem twój projekt i zdałem sobie sprawę, że nie pracujesz nad nim dobrze”. Wiedziałem: teraz będzie pykał, rozgrzewał się jak żelazko, potem wszystko w nim się zagotuje. I zapalając się, pędzi znowu po toczonych szynach, dodając prędkości, a potem, nie mogąc tego wytrzymać, zacznie wydzielać wrzącą parę, poleci struga wrzącej wody, a na koniec rozlegnie się ogłuszający gwizd. I w tym momencie schowam się do jego kosza na śmieci i tam po cichu posypie mi głowę popiołem z jego papierosa? Nieważne jak to jest! Nie czekałam, aż wybuchnie. A kiedy wódz trochę zamilkł, nabierając pełne płuca powietrza, by pogardliwie parsknąć, uśmiechnąłem się do niego! Czuły i czysty, jak słońce o świcie, śmiało patrzący mu prosto w oczy. Wódz zamarł w pół westchnieniu z rozwartymi ustami. "Tak, masz całkowitą rację !?" - Radośnie rzuciłem się przez tory kolejowe, bawiąc się promienną, uśmiechniętą flagą. „Jednak” - ach, z jaką przyjemnością wypowiedziałem to słowo, jakbym łatwo i naturalnie obracał ciężkie podkłady i szyny z ogłuszającą eksplozją. Gdybyś dostarczył mi samochód na czas, nie musiałbyś dzisiaj szukać nowych partnerów do mojego projektu. A firma miałaby też nowe możliwości, gdybym pracował na nowym komputerze. Poza tym konieczna byłaby zmiana projektu, próba pracy z nowymi technologiami…

Uśmiechnęłam się i uśmiechnęłam, teraz trochę wyniośle, trochę protekcjonalnie, jak ukochana nauczycielka z doskonałą uczennicą. I mentorskim tonem pokazała twardymi gestami, jakie korzyści finansowe czekają na firmę w wyniku mojego projektu. Wódz milczał. Był oszołomiony i wydawał się być niższy. Siedział na krześle, zamyślony, zamyślony. Cóż, w międzyczasie był w „odosobnieniu”, które wyjechałem z godnością i zwycięskim uśmiechem na ustach.

Nigdy więcej nie próbował na mnie krzyczeć. To prawda, inni próbowali. Ale znowu spotkali mój uśmiech na mojej twarzy. Stałem się inny. Wewnątrz zapanował spokój w duszy. Ogromny i ciepły. Z wielką przyjemnością podarowałem go wszystkim. Moi koledzy w biurze przywitali mnie z radością. Prawie stałem się duszą towarzystwa.

A przywództwo? Po prostu przestali mnie zauważać. Wypadłem z przestrzeni. Ani moje zalety, ani wady, ani zwycięstwa, ani błędy nie były już omawiane na spotkaniu planistycznym. Szef generalnie przestał do mnie dzwonić. Zaczął sam przychodzić do naszego biura, gdy zaistniała potrzeba produkcji, aby wydać jakiekolwiek zamówienia. Czasami rozmawiał ze mną przez telefon wyłącznie do pracy. Próbowałem z nim żartować, opowiadałem mu dowcipy, pytałem o zdrowie i samopoczucie w rodzinie. Ale osoba po prostu odmówiła nawiązania kontaktu. Odszedł od rutynowych frazesów i nie chciał w żaden sposób pokazywać swojego człowieczeństwa.

Moja pensja nie została podwyższona. Nie dali mi nowego komputera. W każdym razie czułem się, jakbym przed grubą szybą terrarium był całkowicie bezpieczny. Obserwowałem z boku, kto kogo zje, a nie zakrztusi. Kto wypuści truciznę komu. I spokojnie wykonała swoją pracę. Moi zdenerwowani i przygnębieni koledzy kręcili się po cichu. A mnie w najmniejszym stopniu nie interesowały plotki i walka o władzę, która nagle wybuchła w naszym biurze z niespotykaną siłą. Wodzowie zaczęli już przeklinać między sobą. Ale ja, ciesząc się spokojem i nieoczekiwaną wolnością, mogłem robić, co chciałem. Spóźnić się na spotkanie planistyczne: i tak nikt tego nie zauważy. Uciekać w godzinach pracy gdzieś w pilnych sprawach, bo i tak robię świetną robotę.

Nagle partnerzy projektu złożyli mi kuszącą propozycję – abym udał się do nich wraz ze wszystkimi ich pomysłami. Warunki były doskonałe i zgodziłem się. Władze nie potrzebowały już żadnego zysku ani samego projektu. Coraz bardziej ugrzęzli w kłótniach. Teraz pracuję bardzo owocnie w nowym miejscu. Mam w biurze coś więcej niż tylko nowy komputer i miękką sofę. Jest moja mała firma, która rozgrzewa nie tylko mnie, ale także trzech moich kolegów. Jeśli chodzi o dawne biuro, to teraz bezpiecznie rozpadło się na dwie części, z których każdą kierował jeden z szefów. Podzielili między siebie swoich krewnych i przyjaciół, zwalniając „czarne konie”. A trzeci, mój bezpośredni przełożony, największy fan wrzeszczenia na podwładnych, został z niczym. Obecnie mieszka w Izraelu i pracuje jako stróż nocny w supermarkecie. Nie, nie chwalę się. Tyle, że życie czasami przynosi dziwne niespodzianki. To ja też do tego, że całkiem niedawno obaj szefowie na zmianę do mnie dzwonili. Zaproś do pracy. Jednak już nigdy nie dam się nabrać na ich przynętę.

Zalecana: