Piękno wymaga poświęcenia
Piękno wymaga poświęcenia
Anonim
bizneswoman
bizneswoman

Każda mniej lub bardziej normalna kobieta uświadamia sobie, że zmiana wizerunku zewnętrznego jest tym, co"

Nie byłem wyjątkiem. Jedna z tych magazynowych div mocno zadomowiła się w mojej wyobraźni, szepcząc i przekonując, że dla pełni szczęścia muszę nieco zmienić wizerunek, no cóż na przykład kupić tę szalenie drogą maskę do twarzy z efektem wybielającym. Poddałem się, przekonując siebie, że „nie będzie gorzej”.

Rano nie wyszło.

Wczorajsza zamorska „maska cudów”, której producenci przysięgali w instrukcjach, że nawet jednorazowe użycie „odmłodzi na 10 lat”, odegrała ze mną obrzydliwy żart. Jak każda sowiecka kobieta, pewna, że „dużo nie znaczy „źle”, co znaczy „na pewno”, zamiast wyznaczonych 10 minut trzymałam ją przez 30 minut i spokojnie położyłam się spać, z pełnym przekonaniem, że jutro rozpocznie się nowe życie pisanego piękna”. A rano…

- A co mam z tym zrobić… uch… "młodości" - spytałem lustro, z którego patrzył "blady muchomor". Nie tylko cera, delikatnie mówiąc, nieco niezdrowa, ale także podejrzana wysypka na brodzie i policzkach.

- Wygląda na skazę - mąż zdiagnozował, po zbadaniu mnie - Zgadza się, zgodnie z instrukcją trzymałaś ją przez 30 minut, co oznacza, że stałaś się o 30 lat młodsza. Masz teraz 8 miesięcy, a skaza jest współistniejącą chorobą wieku niemowlęcego.

Po wyczerpaniu pół tubki podkładu ponuro przyznałam się do całkowitej porażki, a poza tym odkryłam, że nie mam już czasu, nawet na podstawowy makijaż.

- Skończę malować w aucie, na szczęście na drodze są 3 światła i przejazd kolejowy - zdążą na czas - uspokoiłem się.

Ale gwiazdy tego dnia wyraźnie dostały się „w raskoryaku”, czekało mnie kolejne nieprzyjemne odkrycie: samochód kategorycznie odmówił uruchomienia, co oznacza, że „dostałem”. Dojeżdżam tam komunikacją miejską tylko w środku dnia pracy.

- T-tak, muszę złapać taczkę.. a to jest wczesną wiosną, w lekkim płaszczu, na brudnym poboczu !!! Czy są jakieś inne opcje? Nie. Trzeba przynajmniej wybrać odcinek drogi czyścicielem… I… oto mój wybawca.

Siedząc na tylnym siedzeniu, rzuciłam obok siebie całą moją kosmetyczkę. O mój Boże, a więc nastrój jest zerowy, a kierowca, patrząc z zainteresowaniem na moje manipulacje w lusterku wstecznym, gwałtownie zahamował na światłach. Eyeliner, kreśląc misterny łuk na policzku, spadł bezpośrednio na jasny kaszmirowy płaszcz, którego pilnie strzegłam. Wszystko! To była ostatnia kropla! Zamknąłem pudełeczko z nienawiścią i przygryzłem wargę, żeby nie rozpłakać się.

„Nie możesz zepsuć piękna” – powiedział sarkastycznie kierowca, nagle pędząc do „zielonego”. - A ja tutaj lubię nie zmyślone, takie twarze prosto z puszki. Cóż, rozumiem, wymagania dotyczące wieku i tak dalej, cóż, jeśli masz już mniej niż 40 lat, dlaczego próbujesz narysować 18 lat na swojej twarzy, po prostu weź nas, mężczyźni, za głupców. Jest taka niejako nimfetka, przyjrzyj się bliżej … a ona wtedy 40 z kucykiem. A jeśli on też się myje - cóż, czysta mimra! O tak, nie mam na myśli dokładnie ciebie - był zakłopotany, łapiąc moje oszołomione spojrzenie w lustrze - to ja, myślę głośno, lubię filozofować.

- Odlatujesz czy co? - ponownie próbował nawiązać kontakt, zręcznie manewrując między maszynami.

- Albo jak - burknąłem z irytacją, wyzywająco patrząc przez okno.

- Tak, więc się spotykasz - pokazał cuda "szybkiego sprytu", - I tu dostanę ładunek. Trzeciego dnia nie mogę dodzwonić się do odprawy celnej - kolejki. A także te, no, jakie dokumenty na ładunek są drukowane, tak jak one, … no, wszystkie suki, co do selekcji, to nie mam dość tych dokumentów, to tych i biegam jak…

- Już dałam słodycze i zaoferowałam pieniądze… ale nie są one w żaden sposób, mówią, idź do szefowej, jeśli pozwoli bez tych dokumentów, przygotujemy dla ciebie deklarację, - pomimo mojego demonstracyjnego milczenia, kierowca transmituje.

Wspinając się do mojego wydziału, ustawiając podwładnych w kolejce, odwołując tradycyjną poranną kawę, krzycząc na sprzątaczkę, która nieumyślnie dotknęła mnie odkurzaczem, zamknąłem się w swoim gabinecie, wpatrując się tępo w lustro.

- Otrzymane?! Zapytałem swoje odbicie.

- Ol, dziewiąta, denerwujący laicy już cię tam chcą - koleżanka zajrzała do mojego biura.

Rozsuwając rolety, wyjrzałem na korytarz. Nie, w końcu dzisiaj jest mój dzień! Poranny kierowca, miłośnik filozofii, nadepnął na próg ze stertą papierów.

- Uruchom go! – rozkazałem siadając przy stole.

- Witam, … rozumiesz, mamy pilny ładunek i mamy go … och … witaj … jeszcze raz - wyjąkał - a my … jego …

- Aha, nie dostaniesz już trzeciego dnia… - Dokończyłam za niego metalicznym głosem….radość, podsumowałam. - Nie masz pełnego pakietu dokumentów. Tutaj przygotowujesz się i przyjeżdżasz, odbierasz pilny ładunek.

- Dziewczyno, no, słuchaj, no, te cholerne dokumenty będą przyniesione po południu - jęknął - no daj pozwolenie, póki ładunek jest odhamowany, dokumenty już będą, no możesz post factum.. …

- Możesz… ale nie dzisiaj i nie dla ciebie! – Uśmiechnęłam się słodko, oddając mu dokumenty i dając znać, że rozmowa się skończyła.

- No cóż, ty, ty… Tak, po prostu…, po prostu… użyj swojego oficjalnego stanowiska… ale nie będę już z tobą rozmawiał…

- Zmiłuj się!

- Tak, jesteś prawdziwym biurokratą! - Nie powstrzymuję się, krzyknął.

Miłośnik świeżych twarzy wyskoczył z biura, wyładowując całą swoją wściekłość na drzwiach.

Zalecana: