Gruby, miękki, puszysty
Gruby, miękki, puszysty

Wideo: Gruby, miękki, puszysty

Wideo: Gruby, miękki, puszysty
Wideo: PIZZA NA CAŁĄ BLACHĘ - SUPER CIASTO miękkie i puszyste 2024, Kwiecień
Anonim
Gruby, miękki i puszysty
Gruby, miękki i puszysty

Pewnego dnia ukochana osoba poprosiła mnie o poszukanie pracy doktorskiej w działającym Internecie. Wysłałem mu kilka linków, po których wpadł mi do głowy pomysł. I rzuciłem trzeci list: „Kochanie, czy masz coś przeciwko małym łapkom biegającym po naszym mieszkaniu?” Dziesięć minut później dostaję delikatną odpowiedź, mówią, dzięki za linki, Lenusha, sama przeczytasz o studiach doktoranckich, wkrótce też będziesz potrzebować, ale jakie łapy, porozmawiajmy itp. … I a minutę później korporacyjny nietoperz pocztowy ponownie zatrzepotał wściekle skrzydłami … Czytam: "Nie, do diabła ze studiami doktoranckimi! Co masz na myśli ??? !!!". Mam nadzieję, że nie sądził, że mam na myśli „nogi” zamiast „stopy”. Jednak jest prawie słuszny w swoim przerażeniu.

Wychowałam się na trzech pokoleniach psów i wiem, że nasz młodszy brat też jest członkiem rodziny. I nie równy, ale uprzywilejowany. Nazywany bratem - wejdź do kołnierza. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła czarna sznaucerka olbrzymia Gera, kiedy pojawiła się w naszym domu, to od razu wybrała fotel przy oknie, dając jasno do zrozumienia, kto od tej pory jest szefem. A potem w rodzinie Zverlovów zaczęło się zupełnie inne życie. Psi.

Dwa miesiące później tapeta w korytarzu została obgryziona na całym obwodzie. Na każdą parę butów zjadano co najmniej jeden but lub buty. Potem Hera chwyciła drzwi wejściowe i każdego dnia, gdy nas nie było w domu, z nudów ogryzała garść trocin. Jesteśmy przyzwyczajeni do umieszczania czegokolwiek na wysokości co najmniej metra, ponieważ Hera, po wypróbowaniu wszystkich naszych markowych butów, miała oko na torby i rękawiczki. Nawiasem mówiąc, rękawiczki łatwo wyjęła nawet z kieszeni płaszcza. Co więcej, przyjaciel mężczyzny w zasadzie ugryzł jeden przedmiot z każdej pary.

Hera też spała na moim łóżku z wyciągniętymi nogami, dlatego ja sam kładłem się z podwiniętymi nogami - nie było jak jej ruszyć. Trzeba było wykazać się stanowczością, ale kiedy wziąłem oddech o stanowczy rozkaz, Hera spojrzała na mnie tak żałośnie i błagalnie, że stracono wszelką determinację. Faktem jest, że Hera była bardzo podobna do naszego pierwszego psa, sznaucera olbrzymiego Arnolda, którego z mojej winy potrącił samochód. I nie mogłem podnieść głosu ani ręki na Herę. Zepsute zwierzę wykorzystało to w pełni.

Pomimo tego, że Hera chodziła dwa razy dziennie, wolała spędzać swoje naturalne potrzeby w domu. Wstając w nocy do toalety, szliśmy do niej wzdłuż listew przypodłogowych, aby przypadkiem nie wpaść w kałużę lub co gorsza. A jak to wszystko zmieściło się w takiej ilości, nie mogę sobie wyobrazić. Mieliśmy zasadę: ten, który pierwszy zobaczył, czyści. Rano długo nie wstawaliśmy z łóżka, ryzykując, że spóźnimy się na tyle, że jako pierwsi natkniemy się na kupkę pozostawioną przez psa. Muszę powiedzieć, że nie była korygowana ani przez wtykanie nosa w to, co zrobiła, ani przez karę.

Kiedyś za złe zachowanie Gera została zamknięta na cały dzień w salonie, drzwi na szafkę nocną, a wszystkie pozostałe pokoje na klucz. W odpowiedzi zjadła dziurę w drzwiach, wyszła z salonu, zrobiła kałuże na korytarzu, podarła zimową puchową kurtkę, a potem wracając do pokoju przez prowizoryczną dziurę, położyła się w fotelu z paczkę Voymixa wyjętą z lodówki. Na przykład, że od tej pory zniechęcało nas do ograniczania go w przestrzeni. Teraz ani mama, ani siostra, ani ja nie spieszyliśmy się do domu, bo w domu witało nas mniej więcej to samo zdjęcie. Lodówka - szeroko otwarta; polizane pudełko po maśle, nadgryzione mrożone mięso, podarta miotła - wszystko leży na podłodze; obok jakiegoś zwykłego buta, sprytnie wyciągniętego przez Bohatera z bezpiecznego miejsca, właśnie tam wszystko, co powinno być pod krzakiem na podwórku, w ogóle przepraszam za taki realistyczny opis. Jeśli korytarz był czysty po powrocie właścicieli - tak też się stało - w domu ogłaszano wakacje, a Herę długo chwalono i drapano za uszami. Ale była zaradna.

Hera dwukrotnie zjadła cały zapas czekolady. Muszę powiedzieć, że w wieku 17 lat nie lubiłam słodyczy i długo trzymałam słodycze prezentowane na święta. Tym razem na półce leżał prawie nietknięty zestaw noworocznych przysmaków - zestaw prezentów od wszystkich krewnych. Hera nie zostawiła mi cukierków. Otrzymawszy swoją porcję klapsów ze złożoną gazetą miesiąc później, zaraz po moich urodzinach (jak się domyślała), zniszczyła co najmniej dziesięć czekoladek, w tym moją ukochaną Tarragonę z całymi orzechami.

Ostatnią słomką była czapka z norek mojej mamy, którą pies wyciągnął z wieszaka (prawie 2 metry) i bezlitośnie rozerwał na kawałki. Po kapeluszu oddaliśmy Gerę naszym przyjaciołom, którzy mieszkali poza miastem i nie mieli nic do żucia.

A sześć miesięcy później przyjechał do nas Dzheska. Właśnie przyszła - do mamy w pracy, mała, ze zmierzwionymi włosami. Mama nakarmiła ją i zabrała do domu. I już od pięciu lat biegając do swoich, nie znudzi mi się podziwianie naszego foksteriera. Jesya jest psem idealnym pod każdym względem. Przez cały czas w domu nie było ani kałuży, ani śladu zębów. Można ją bezpiecznie zostawić w kuchni samą z miską mielonego mięsa, nigdy nie weźmie ciastka bez pytania, nawet jeśli upuściło ją tuż przed jej nosem. Jest czuła, chociaż trzyma na dystans wszystkie psy z podwórka dwa razy cięższe niż ona sama. Słyszy każdy szelest na schodach. To prawda, że jest dość selektywna w jedzeniu i nie zgodzi się jeść każdej kiełbasy, a potem moja mama karmi tą kiełbasą moją siostrę i mnie. Ale jednocześnie Dzheska jest gruba, miękka, puszysta i bardzo ciepła - zimą używałem jej zamiast poduszki grzewczej.

A pomysł, który napisałam do ukochanej przez e-mail, to kot. Czerwone i prążkowane. Siedzę w mojej torbie.

Zalecana: