Spisu treści:

Jak szukałam w sieci zagranicznego męża
Jak szukałam w sieci zagranicznego męża

Wideo: Jak szukałam w sieci zagranicznego męża

Wideo: Jak szukałam w sieci zagranicznego męża
Wideo: Ukryty Polski MEGAMIX - The best of by Cyber Marian 2024, Może
Anonim

Znajomość Internetu - co może być prostsze, co może być bardziej romantyczne, co może być najbardziej ekscytujące, a co może przynieść tyle rozczarowań…

Image
Image

Wydawało mi się - to zawstydzające, jak ogłoszenia w gazetach "Samotna blondynka chce znaleźć szczęście rodzinne z pozytywnym mężczyzną" … Ale po wysłuchaniu opowieści moich znajomych o ich dziewczynach i dziewczynach ich dziewczyn, mocno uwierzyłem że za nie więcej niż sześć miesięcy na pewno wyjdę za najlepszego mężczyznę na świecie.

Tak, chciałem „zadzwonić” z obcokrajowcem. Jednak chodzenie po międzynarodowych serwisach randkowych zmroziło mnie. Opublikowałem swój profil na kilku stronach małżeńskich, które znalazłem w różnych "topach" Internetu, ale nie otrzymałem żadnych odpowiedzi w ciągu 2 tygodni, ale zaczęły pojawiać się regularne powiadomienia o aktualizacjach strony. Kiedy postanowiłem sam sprawdzić o co chodzi i zajrzałem do swoich profili, w jednym miejscu po prostu tego nie znalazłem, w innym w kategorii „opłacają za oglądanie”, a w trzecim dane były magicznie zniekształcone, i wydawało mi się, że nie edytowałem go bez możliwości. Napisałem list do webmastera z żądaniem usunięcia mojego profilu, naprawdę został zdjęty, ale raport o aktualizacjach strony nie ustał.

Znajomy pomógł mi napisać niesamowity list po angielsku, w którym napisał, że naprawdę kocham wędkarstwo, jazz, europejskie kino, bardziej niż cokolwiek innego, co kocham gotować pyszne i zdrowe jedzenie dla mojej ukochanej osoby. Ogólnie delirium jest rzadkie … Zacząłem wysyłać ten list w odpowiedzi na ankiety, które mi się podobały. Bardzo polubiłem jednego Szweda, napisałem do niego wzruszający i liryczny list o spacerach po lesie, kinie europejskim i literaturze skandynawskiej. Szwed odpowiedział, że wszystko dobrze, ale potrzebuje moich parametrów: wzrostu, wagi, rozmiaru, a także (najbardziej tajemniczo) - obszaru zwężenia miednicy. Nie pisałem znowu do Szweda, chociaż Bóg wie, moje wymiary nie są złe, ale w jakich jednostkach mierzy się zwężenie miednicy, wstydziłem się wyjaśnić…

Ten przykład niczego mnie nie nauczył i dalej szukałem Skandynawów. Duńczyk Eric, plus wszystkie deklarowane pozytywne cechy, doskonale władał językiem rosyjskim (uczył go na Uniwersytecie w Kopenhadze). Eric przez długi czas dręczył mnie pytaniami psychologicznymi: co bym czuła, gdybym była zamknięta w białym pokoju bez okien, jakie ubrania bardziej pasują do mojego nastroju w deszczu lub gdy świeci słońce itp. i przyznał, że tak nie zamierza się żenić, skoro ma żonę i córkę, ale jeśli zgodzę się zostawić marzenia o własnej rodzinie, to wynajmie mi mieszkanie na przedmieściach stolicy duńskiego królestwa…

Image
Image

Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego ta perspektywa nie urzekła mnie w tej samej sekundzie. Wirtualizacja z Erikiem skończyła się, nie stając się rzeczywistością. Mimo to zapotrzebowanie obcokrajowców na mnie było dość duże. A pierwszym pytaniem dla wszystkich jest to, czy jestem żonaty i czy chcę się z nimi ożenić - piękny, bogaty, pewny siebie, samotny … Wszyscy cudzoziemcy, dowiedziawszy się, że jestem rozwiedziony, bardzo surowo zażądali poinformowania ich o przyczynach rozwód i moja sytuacja finansowa po nim. Już w pierwszym liście poprosili mnie o wskazanie mojego stosunku do seksu, bo są taką pasją seksualną i potrzebują żony, która zaspokoi nawet najbardziej prawdziwego ogiera (cytat dosłowny)… Ale z jakiegoś powodu, dla z jakiegoś powodu żaden z zagranicznych zalotników nie napisał o sobie: miły i silny mężczyzna, który marzy o założeniu rodziny …

Ulubione arcydzieło w mojej kolekcji wirtualnych stajennych - młody mężczyzna 25 lat z Holandii zaproponował mi małżeństwo: napisał, że ma duży dom z dużym ogrodem, w jego domu jest duży salon, duża kuchnia, duża łazienka i osobna toaleta. Chce się ze mną ożenić, bo Rosjanki są dobrymi gospodyniami domowymi. Dodał też, że ma teraz duży wybór rosyjskich dziewczyn i muszę się spieszyć z decyzją. To nie żart, to był bardzo poważny list…

Męska opinia: miłość w sieci. Z różnych powodów tworzymy profil w serwisie randkowym. Tam znajdujemy osobę, z którą rozpoczyna się aktywna korespondencja. A im dłużej z nim rozmawiamy, tym bardziej go lubimy. Naszym zdaniem człowiek staje się prawie doskonały. Po narysowaniu dla siebie fikcyjnego obrazu wyposażamy go w te cechy, które chcemy widzieć u naszego partnera. I to jest najmniejszy z kłopotów. Czytaj więcej…

Czas mijał, nadzieje się rozpływały … Ale nadal nie mogłem rozstać się z moim pierwotnym pomysłem - ożenić się za granicą …

I znalazłem, jak mi się wydawało, niesamowitą niszę - naszych emigrantów. To najwspanialsza rzecz, jaką udało mi się wymyślić - mogą mieć zarówno normalne wymagania, jak i normalne parametry, a całkiem zrozumiałe jest, dlaczego nie znajdują nikogo w swoim najbliższym otoczeniu.

Wielu emigrantów, których profile pokazywano na krajowych portalach małżeńskich, zignorowało mój list. Pierwsza odpowiedź, jaką otrzymałam, była po prostu szokująca: „Kochana Żenechko, dzięki za list, ale reżyseria, rude włosy i 25 lat to dla mnie za dużo, szukam czegoś prostszego, ale ta informacja odstrasza”… Komentarze są niepotrzebne, już poważnie myślę: może pisanie to kulinarna uczelnia, nie noszę makijażu i mam mniej niż 30 lat? Ale były, choć małe, ale wspaniałe i obiecujące odpowiedzi.

Przez jakiś czas obsługiwałem kilka linii korespondencji, po dwóch tygodniach dokonano ostatecznego wyboru. Zakochałem się w wirtualnym rosyjskim Niemcu moskiewskiego pochodzenia. "Niemiecki" był dobry dla wszystkich: wiek, zawód, dane zewnętrzne - człowiek moich marzeń. Poza tym był po prostu zachwycony, że mam dziecko. Zawsze bardzo interesował się moją córką i przekazywał jej pozdrowienia. Codziennie pisaliśmy do siebie długie listy, siadaliśmy w „watsap” kilka razy w tygodniu, a potem dostawaliśmy mikrofony i codziennie przez dwie godziny gawędziliśmy na Skype. Nasze myśli i uczucia jednocześnie włączaliśmy komputery i jednocześnie zaczął się żegnać. Poczułem go tak, jakbym nigdy nie czuł prawdziwego mężczyzny. Byłem zakochany… jeśli zniknął chociaż na kilka dni, zacząłem się denerwować, szlochać, dąsać się i pić brandy z moim przyjacielem. Zaczęliśmy się z nim komunikować we wrześniu, a pod koniec listopada byłem już psychicznie przygotowany do spotkania. Obiecał przyjechać do Moskwy na Nowy Rok. Jak na niego czekałam. Strasznie się bałam, bałam się, że wszystko się zawali i to magiczne uczucie bliskości zostanie utracone…

Image
Image

"Niemiec" (nazywał się Alex) przyjechał 30 grudnia, miał krewnych w Moskwie i został z nimi, spotkaliśmy się z nim tego samego dnia wieczorem. Alex przyszedł z jednym wiotkim goździkiem i kiedy mnie zobaczył, powiedział: „Jaki głupi kapelusz masz na głowie? Cała Moskwa idzie do nich!” Usłyszałem to zamiast powitania. Z jakiegoś powodu nic mnie nie wprawiło w zakłopotanie i poszedłem za nim do restauracji, gdzie wysłuchałem dwóch niesamowitych historii, z których pierwszą było to, jakie wspaniałe prezenty kupił dla mojej córki i dla mnie, w jakich sklepach i ile kosztują, oraz ile tu stali; historia w wykonaniu Alecha nabrała tragicznych nut bliżej finału: okazuje się, że przypadkowo zostawił torbę z prezentami na lotnisku w Monachium.

Druga opowieść dotyczyła pierwotnej rosyjskiej gościnności, a jej istota sprowadzała się do tego, jak on – Alexa – był dzisiaj dobrze odżywiony i jak pękłby, gdyby zjadł jeszcze jeden kęs. W związku z tym w drogiej restauracji (do wyboru Alexy) wypiliśmy kufel piwa i wyszliśmy pod niejednoznacznym uśmiechem kelnerów. Z jakiegoś powodu wydawało mi się nieprzyzwoite, żeby po tych opowieściach zamówić sobie chociaż sałatkę, poza tym nie pytali mnie, czy jestem głodny. Potem z jakiegoś powodu poszliśmy do kina, prawdopodobnie dlatego, że miałem dwuosobowe zaproszenie na premierę. W metrze Alex powiedział do mnie: „Tak, inne dziewczyny, które spotkałem w ten sposób, nie są takie same, z tobą jest inaczej”. Zapytałem z dzikim wyrazem twarzy: co właściwie jest ze mną innego – i usłyszałem: „Cóż, z nimi jest łatwo – wypić kawę, a z tobą jeszcze idziemy do kina”…

Po filmie rozstaliśmy się w metrze, nie przyszło mu do głowy, że jest 12 w nocy, a ja mieszkam poza miastem… Zadzwonił następnego ranka, a ja, lekko zmieniając intonację swojego głosu, powiedziałem, że to nie Jane, ale jej siostra i że Jane nie przyszła wczoraj, że wszyscy bardzo się martwimy: gdzie ona poszła? Wieczorem miała spotkanie i od tego czasu nikt jej nie widział. Zapytałem też: kim on jest i kiedy ostatni raz widział Jane… Alex przestraszył się i już nie zadzwonił, a ja oczywiście też. Potem, gdy trochę minął szok rozczarowania, przypomniałem sobie momenty, które początkowo wprawiały mnie w zakłopotanie podczas wirtualnej komunikacji – na przykład fakt, że zaktualizował swój profil na portalu randkowym po tym, jak przyznał mi się, że jedynym celem jego podróży do Moskwy spotykał się ze mną. Wtedy nie zwracałem na to uwagi w mojej głupiej, jak czapka zimowa, miłości, ale teraz, analizując wszystko, zdałem sobie sprawę: tak, spotkał się tu z tuzinem dziewczyn i naprawdę jest bardzo marnotrawstwem, aby wszyscy zbankrutowali porządne kwiaty i jedzenie w restauracji, a noszenie prezentów wszystkim to szczyt szaleństwa. Najwyraźniej pomysł, że lepiej byłoby w ogóle przyjść bez kwiatów lub pójść do tańszej kawiarni, nawet nie przyszedł Alexowi …

Nie ryzykowałem już spotkania z nikim, chociaż nadal komunikuję się z wieloma osobami online. Cóż, lubię - wracać do domu i znajdować w mojej poczcie liryczne lub zabawne listy z całego świata, a jeśli dręczy mnie bezsenność, mogę też napisać cudowną odpowiedź…

Mój mąż przeżywa wirtualny romans. I nie sam. To prawdziwe dziewczyny. Dwóch z nim pracuje, jeden jest z naszej wspólnej firmy dziesięć lat temu. To moja wina, że dowiedziałem się o tych powieściach. Koresponduje z nimi, przemawia do nich czułymi słowami, wysyła różnego rodzaju programy i obrazy. Rozmawiałem z nim. Powiedział mi, że kocha tylko mnie, i że pisze innym, że ich kocha, tęskni i marzy o przytulaniu i całowaniu - to tylko wirtualność, że w życiu się z nimi nie spotyka… Kocham męża, ale teraz nie wiem, czy mogę uwierzyć, że to wirtualna zdrada, a nie prawdziwa. A czego mi brakuje? Czytaj więcej…

Zalecana: