Opowieść o zmarnowanym czasie, czyli jak szukałem pracy w ogłoszeniach
Opowieść o zmarnowanym czasie, czyli jak szukałem pracy w ogłoszeniach

Wideo: Opowieść o zmarnowanym czasie, czyli jak szukałem pracy w ogłoszeniach

Wideo: Opowieść o zmarnowanym czasie, czyli jak szukałem pracy w ogłoszeniach
Wideo: Jak szukać pracy efektywnie w 3 krokach 2024, Może
Anonim
Opowieść o zmarnowanym czasie
Opowieść o zmarnowanym czasie

Wszyscy przynajmniej raz w życiu znaleźliśmy się w stanie poszukiwania pracy. Szukali jej z pomocą znajomych, według ogłoszeń, przez urząd pracy. Myślę, że każdy wie, która z tych metod jest najskuteczniejsza. Dowiedziałem się o tym nie tak dawno.

Gdzie można dostać pracę po studiach, gdy dyplom mówi „filolog, nauczyciel języka i literatury rosyjskiej”? Oczywiście do szkoły. Nas, młodych nauczycieli, zabiera się tam z rękami i nogami. Zostają sami z tłumem idiotów, którym powierzono kierownictwo klasowe, co oznacza odpowiedzialność za średnio 30 osób, plus „zadanie domowe” – codzienne przygotowywanie konspektów lekcji i sprawdzanie co najmniej stu zeszytów z dyktandami, wypracowaniami, wypowiedziami. Krótko mówiąc, musisz całkowicie oddać się pracy, a wynagrodzenie młodego nauczyciela, czyli stawka wynosi 450-600 rubli miesięcznie (od razu powiem, że mieszkam w Wołgogradzie, więc wynagrodzenie może wielu wydaje się nierealistycznie mały). Tak więc marzenie z dzieciństwa o skreślaniu błędów czerwonym długopisem, a następnie dwójka na dole i podpis „Bardzo źle!” musiał zostać pochowany.

Znajomy załatwił mi pracę jako sekretarka w firmie, która zmarła nagle rok później. Musiałem wyjść na gorącą drogę prawdziwego życia - sam poszukać pracy.

Kupiłem wszystkie gazety z ogłoszeniami i spędziłem cały dzień na telefonie. Na początek przesiedziałem wszelkiego rodzaju bzdury, takie jak „praca w sektorze usług”, „konsultant w firmie kosmetycznej”, „płaca 500 USD”, „do dobrze płatnych prac potrzebna jest przedsiębiorcza młodzież”, itd. Potem zauważyłem, że niektóre ogłoszenia są od czasu do czasu powtarzane, od gazety do gazety. Uznałem je również za podejrzane, tym samym zawężając zakres moich poszukiwań.

Próba nr 1

Słodki kobiecy głos w telefonie pytał mnie o wszystko, jakby w spowiedzi. Kiedy nieśmiało zapytałem o pensję, głos surowo powiedział, że szef decyduje po rozmowie. Na rozmowie dostałem ankietę, którą wypełniałem przez godzinę, coraz bardziej przesiąknięty powagą organizacji. Potem zostałam wysłana do pokoju pewnej dziewczyny psycholog, która powiedziała, że potrzebują odpowiedzialnych, komunikatywnych pracowników, którzy potrafią pracować w zespole. Bombardowała mnie pytaniami: jakie książki czytam, jakie filmy oglądam, jakie samochody i mężczyzn (!) lubię. Poprosiła mnie nawet, żebym spojrzał na kilka geometrycznych kształtów i powiedział, z którym się kojarzę. Pod koniec rozmowy dziewczyna wstała i powiedziała, że musi skonsultować się z szefem w sprawie mojej pensji. Minutę później wróciła i powiedziała: „Za okres próbny, trzy miesiące, pensja to tysiąc rubli, a po okresie próbnym tysiąc trzysta. Byłem w szoku, ale z jakiegoś powodu powiedziałem, że pomyślę Na pożegnanie dostałam jeszcze kilka ankiet.

Moje błędy: Bojąc się zabrzmieć niegrzecznie i materialistycznie, pozwoliłem pracodawcom prowadzić mnie za nos, opóźniając moment zgłoszenia wysokości pensji. Ale pytając o pensję nie należy się wstydzić, bo pieniądze to pierwsze (dla niektórych drugie, ale nie ostatnie!), na które wszyscy pracujemy.

Wynik: straciłem dwie godziny, a czas, jak wiesz, to pieniądz.

Próba nr 2

W kolejnym ogłoszeniu nie było nic specjalnego, ale sekretarka „w tajemnicy” powiedziała mi, że pensja będzie wynosić od dziesięciu tysięcy. Na wywiad ustawiły się dziewczyny, którym prawdopodobnie potajemnie powiedziano również o wysokiej pensji. Mój krótki dialog z szefem wyglądał następująco. On:

- Cóż, kim jesteś, czym jesteś, kim jesteś, kim jesteś?

- Pracowałam już jako sekretarka rok, dobrze znam komputer.

„Nie musisz znać komputera.

- ?

- Najważniejsze to mieć wywieszony język, przekonać klientów, pozyskać telefonicznie nowych pracowników. Ile osób przyszło dzisiaj na rozmowę kwalifikacyjną? Około 60. A wcześniej, kiedy przyszła moja sekretarka Masza, 300 lat, mogła ich zwabić przez telefon.

- A czym zajmuje się Twoja firma?

- A dlaczego tego potrzebujesz? No na przykład powiem ci, czym jest sprzęt medyczny i czego od niego chcesz?

- A co z pensją?

- Pensja będzie duża. Zależy od twojej staranności. Więc zapłaciłem Maszy po 20 tys. I dał nawet bilet na morze - za darmo.

I z jakiegoś powodu nie chciałem być na miejscu Maszy, która z jakiegoś powodu porzuciła tak pieniężną pracę. A mój pracodawca oczywiście też mnie nie lubił. Zbyt ciekawy.

Moje błędy: „kupił” wiadomość „w tajemnicy” o wysokich zarobkach. Ale obietnica wysokiej pensji bez wymogu od pracownika z wyższym wykształceniem, doświadczenia zawodowego lub jakichkolwiek umiejętności i zdolności jest zwykłym oszustwem.

Wynik: Znowu zmarnowałem czas. Ale zdobyła doświadczenie w komunikowaniu się z szarlatanami-pracodawcami.

Próba nr 3

Wynagrodzenie zostało już wskazane w ogłoszeniu - od 3500 rubli. Takie wymagania stawiane sekretarce, jak znajomość komputera, umiejętności komunikacyjne i przyjemny wygląd, nie wydawały mi się podejrzane. Biuro firmy było bardzo przyzwoite. Szef okazał się człowiekiem narodowości kaukaskiej, podobnym do Karabasa-Barabasa w młodości. Spojrzał na mnie chytrze i zapytał: „Czy teraz trudno jest znaleźć pracę?” Potem, zapytawszy o moje dotychczasowe miejsce pracy, wysłał mnie do innego biura, gdzie niejaki Wowa sprawdzał moją znajomość komputera. Potem się ze mną pożegnali. A tydzień później zadzwonili i powiedzieli, że zostałem przyjęty. Radość nie znała granic!

Ale było kilka „ale”. Nikt mnie nie zabierał na stałą pracę, okres próbny nie był do niczego ograniczony, a pensja za ten okres została ustalona o tysiąc rubli mniej niż wskazano w ogłoszeniu. Nie podpisałem żadnych umów, a w zeszycie pracy nadal nie mam żadnych zapisów dotyczących nowego miejsca pracy. Oznacza to, że nadal byłem bezrobotny.

Do moich obowiązków należało wbijanie cen i nazw produktów do komputera. I nic więcej. Od rana do wieczora, od ósmej do szóstej, z krótką przerwą na lunch. Liczby zaczęły śnić w nocy, a myśl ciągle swędziała mi w głowie: czy zdobyłem wyższe wykształcenie na TO? Szef był bardzo zirytowany, kiedy zerwałem się dokładnie o szóstej wieczorem i pospieszyłem do domu. W końcu oznaczało to, że nie spaliłem się w pracy, a nawet, o zgrozo, byłem wobec niej obojętny.

Miesiąc później odważyłem się zapytać o oficjalną rekrutację mnie i obiecaną podwyżkę. Oczywiście nie błagałam ani o jedno, ani o drugie. I miesiąc później też. Następnie, otrzymawszy kolejną pensję, wyszedłem po angielsku, nie żegnając się. Skoro nie mam żadnych praw, to nie powinno być też zobowiązań.

Moje błędy: ich masa. Uwierzyłam na słowo pracodawców. Nie nalegała na zawarcie umowy o pracę. Nie pytałem o politykę, ewentualne zwolnienie lekarskie, urlop, czas wolny. Zgodziłem się na niższą pensję, bojąc się, że zaraz zastąpi mnie inna dziewczyna szukająca pracy.

Dlatego już teraz wiem na pewno, że starając się o pracę, musisz dowiedzieć się o:

- odpowiedzialność zawodowa;

- pozycja w hierarchicznej strukturze firmy;

- dostarczone zasoby (sprzęt, informacje);

- uprawnienia;

- - perspektywy;

-warunki pracy i wypoczynku;

- przywileje.

Wynik: gra nie była warta świeczki. Stracił kilkumiesięczny staż pracy, który nie został odnotowany w księdze pracy.

Tak niechlubnie zakończyły się moje poszukiwania pracy dla ogłoszeń. Może ktoś miał w tym więcej szczęścia niż ja. Ale jedno mogę powiedzieć na pewno: dobrzy (z punktu widzenia solidności firmy i wysokich zarobków) pracodawcy rzadko rekrutują pracowników za pośrednictwem ogłoszeń prasowych, ponieważ prawie zawsze jest krewny lub znajomy na prestiżowe stanowisko.

Zalecana: