Spisu treści:

Jak zostać certyfikowanym ignorantem
Jak zostać certyfikowanym ignorantem

Wideo: Jak zostać certyfikowanym ignorantem

Wideo: Jak zostać certyfikowanym ignorantem
Wideo: JAK WY RADZICIE SOBIE Z TEGO TYPU SYTUACJAMI W WASZYCH FIRMACH? @Sławomir Mentzen [SUBSKRYBUJ] 2024, Może
Anonim
Jak zostać certyfikowanym ignorantem
Jak zostać certyfikowanym ignorantem

W jakiś sposób na jednym z forów wybuchła ostra dyskusja na temat korzyści płynących z wyższego wykształcenia. Zawsze słodcy, zawsze poprawni, zawsze życzliwi i gotowi do pomocy, rozmówcy ścierali się na śmierć i życie. Jedni, którzy mieli dyplom, a nawet dwa, bronili potrzeby wyższego wykształcenia, inni, nie obciążeni latami studiów na uniwersytetach, nazywali pierwszych snobów i upierali się, że obecność skórek nie wpływa na poziom inteligencji i jakość pracy.

"

Po co marnować lata swojego życia na studiowanie bezużytecznych nauk, o których od razu zostaniesz poproszony o zapomnienie już pierwszego dnia pracy i będziesz nauczany w nowy sposób? Moja opinia w tej sprawie pozostaje bez zmian. Mając w rękach licencjat i studiując na magisterskie, nigdy nie żałowałam, że od 5 lat codziennie chodzę na uczelnię. Nie uważam tego czasu za zmarnowany i nie miałem pojęcia, że można uzyskać dyplom w inny sposób – łatwy, ale nie darmowy. Jednak tę myśl odwiedza sporo młodych mężczyzn i kobiet. Popyt tworzy podaż - i już nie można sobie wyobrazić moskiewskiego metra bez smutnych ciotek i chłopów z czerwonymi policzkami ze znakami "Dyplomy i certyfikaty".

Dowiedziałem się, że można kupić świadectwo, kiedy byłem w 11 klasie. Dwóch zdesperowanych maturzystów, którzy tygodniami nie pojawiali się w szkole, o dziwo wszyscy skończyli szkołę razem ze wszystkimi. Jeden groził dyrektorce babcią-wiedźmą, za co natychmiast otrzymała certyfikat z numerem „3” we wszystkich przedmiotach. Rodzice drugiego wybrali bardziej dyplomatyczną drogę i zapłacili za świadectwo ozdobione w całości dobrymi ocenami. W szkolnym czasopiśmie, przed nazwiskiem Zoi, dość nieoczekiwanie, w testach i esejach pojawiły się piątki, a na kilka tygodni przed maturą beznadziejna klasa C zamieniła się w sprytną, grzeczną dziewczynkę. Co więcej, jedna Zoya miała na swoim certyfikacie z geometrii „5”. Wybredny i chciwy na łapówki, matematyk „umieścił” nawet doskonałych uczniów na „4”. Ale Zoya okazała się prawdziwym samorodkiem, nadzieją światowej matematyki. „Zmęczona” wyczerpującymi studiami Zoya nie poszła tego lata na studia, zorganizowała sobie roczne wakacje z okazji ukończenia studiów. Rok później została studentką medycyny. Nie mam wątpliwości, że Zoya kupi dyplom lekarza. W końcu egzaminy są warte tyle zmarnowanych nerwów, a przyszły genialny chirurg nie musi się denerwować.

Powody zakupu dyplomów:

1. Konieczność zarabiania pieniędzy i niemożność pogodzenia pracy z nauką.

Często życie sprawia, że zarabiasz na jedzenie i wsparcie dla swojej rodziny, nie pozostawiając czasu na naukę. Jednocześnie wspinanie się po szczeblach kariery bez wyższego wykształcenia jest prawie niemożliwe. Próba oszukania szefa fałszywym dyplomem jest uzasadniona, jeśli kupujący ma doświadczenie i wiedzę niezbędną do pomyślnego wykonania pracy. W przeciwnym razie przedsiębiorstwo jest skazane na upadek. W końcu dotarcie na dno laika dla prawdziwego profesjonalisty jest tak proste, jak łuskanie gruszek.

2. Lenistwo i niechęć do nauki.

Frywolne córki zamożnych rodziców i młode żony odnoszących sukcesy biznesmenów (nie wszystkie!!! Ale są takie osoby, w ilości co najmniej jednej sztuki na strumień 100 studentów) wolą nie obciążać się zbędną wiedzą, spędzając czas na wykładach salony urody i sklepy z modą … Obecność pieniędzy od męża lub rodziców wydaje im się wystarczającym powodem, by żyć łatwo i naturalnie, bez teorii ekonomii i subtelności literatury europejskiej. Potrzebują dyplomu jako eleganckiego dodatku do pary diamentowych kolczyków, aby podnieść ich status w oczach mężów lub potencjalnych stajennych.

3. Prestiż uczelni.

Zwykle z tego powodu absolwenci niepopularnych uczelni kupują dyplom z innej uczelni. Dyplom z nieznanej uczelni nie zawsze jest cytowany przez pracodawców, a skorupa prestiżowej uczelni często staje się przepustką do świata wielkich pieniędzy i błyskotliwej kariery. W tym przypadku „kupujący” posiada wiedzę niezbędną do wykonywania zawodu i po prostu zastępuje miejsce studiów bardziej znanym.

Jest

W pierwszym przypadku stajesz się właścicielem prawdziwej lipy: dyplom jest wydawany na fałszywej lub prawdziwej skorupie instytutu, spisany lub skradziony, niezbędne pola są wypełnione - i jesteś już prawnikiem, lekarzem lub psycholog. Oczywiście twoje nazwisko nie trafia do bazy instytutu i dość łatwo przyłapać cię na oszustwie - wystarczy poszukać nazwiska na liście absolwentów.

Ta przyjemność kosztuje średnio od 200 do 500 USD.

Wpisanie nazwiska do uniwersyteckiej bazy danych jest oszustwem wyższego poziomu. W takim przypadku możliwe są opcje: od prostego wpisania na listę absolwentów (średnio 500 USD plus koszt dyplomu) do obrony dyplomu w Państwowej Komisji Energii Atomowej pod ścisłym nadzorem opiekuna naukowego. Rolę promotora pełni zazwyczaj ważna osoba z dziekanatu, która ostrzega komisję rekrutacyjną, jak zachowywać się ze studentem specjalnym, pisze tekst przemówienia i towarzyszy w obronie. Ta opcja jest odpowiednia dla tych, którzy wstąpili na uniwersytet, ale porzucili ją po pierwszym lub drugim roku. W tym przypadku opuszczone egzaminy odkładasz automatem, a ty, żartując i bawiąc się, dostajesz prawdziwy dyplom na równi z kolegami z klasy, którzy ślęczą nad podręcznikami od 5 lat.

Ta przyjemność nie jest tania, osoba zajmująca kierownicze stanowisko w dziekanacie nie splami swojej reputacji za mniej niż 2000 dolarów. Górna granica jest nieograniczona, w zależności od prestiżu uczelni i chciwości twojego kuratora.

Najdroższe są dyplomy wydziałów ekonomicznych i prawniczych.

Ważną rolę odgrywają oceny, które chcesz mieć w fałszywym dyplomie. Na przykład dyplom C-grade będzie kosztował trzy razy mniej niż czerwony dyplom.

Pamiętam, jak absolwenci naszego wydziału broniąc dyplomu mieli wspaniałą wizję, która wszystkich pogrążyła w cichym szoku. W środku obrony otworzyły się drzwi, na progu pojawił się promienny kierownik dziekanatu Anton Pietrowicz, trzymając za ramię naszą koleżankę z klasy, Marinę, którą widzieliśmy ostatnio na pierwszym roku. Po szeptaniu z komisją Pietrowicz poprosił o wysłuchanie Mariny poza kolejnością. I wspięła się na wydział, wyglądając jak rodzaj niebiańskiego stworzenia w frywolnym różowym sarafanie na tle studentów, z okazji obrony swoich prac dyplomowych, ubrana w biznesowe garnitury i surowe białe bluzki.

Bardzo natchniony brzmiał temat pracy Mariny: „motywy biblijne w twórczości Lermontowa”, który szczególnie komicznie wyglądał na tle jej głębokiego dekoltu. Przemówienie zostało odczytane z uczuciem z kartki papieru, Marina odpowiadała na pytania komisji nie na miejscu i nie na temat, na prośbę czcigodnego profesora o przeczytanie wierszy wielkiego poety, dziewczyna została zaciemniona i, odpisując wszystko ku podnieceniu, potrafiła przypomnieć sobie tylko wersy z wiersza z piątej klasy – „Złota chmura spędziła noc”.

Anton Pietrowicz szczerze podpowiadał i desperacko bronił oddziału, komponując natchnione pochwały na cześć tej kruchej dziewczyny, która zaryzykowała dotknięcie tak głębokich warstw tekstów Lermontowa i wykonała najtrudniejszą pracę godną podziwu. Studenci śmiali się, Marina była zdenerwowana, profesorowie potrząsali głowami.

W rezultacie Anton Pietrowicz równie od niechcenia chwycił młodego talentu za ramiona, postawił go na korytarzu i dziękując za uwagę i przepraszając za kłopoty, opuścił publiczność. A Marina dostała się „doskonała” na równi z nami wszystkimi, którzy spędzili 5 lat na nauce i 6 miesięcy na pisaniu pracy naukowej. I „ukończyła” uniwersytet z dyplomem najbardziej prawdziwej próbki z ocenami bardziej niż zadowalającymi.

Czy stała się przez to mądrzejsza? Niepewny. Jedno mnie pociesza – Marina nie będzie w stanie skrzywdzić ludzi tak bardzo, jak ci, którzy kupują dyplomy lekarskie. Próżna Marina, która marzyła o karierze jednocześnie piosenkarki, aktorki i prezenterki telewizyjnej, kupiwszy sobie dyplom z filologii, zaspokoi tylko własną próżność. Nie da się zrobić udanej kariery z samym dyplomem. Jeśli jest świetną aktorką i utalentowaną prezenterką telewizyjną - sukces i powodzenia. Ale osiągnie je nie dzięki skorupie, ale tylko dzięki swoim osobistym cechom.

Nawiasem mówiąc, minęły 2 lata, a Marina nie jest widoczna na ekranie. Może nie wszystko w naszym świecie jest kupowane i sprzedawane?

Naprawdę chcę wierzyć, że będą nas leczyć prawdziwi lekarze, prawdziwi prawnicy będą nam doradzać, a prawdziwi nauczyciele będą uczyć nasze dzieci. A jak wygląda sytuacja z żartu „Kole, gdzie kupiłeś swój dyplom?” nie stanie się rzeczywistością, ale pozostanie płodnym tematem dla humorystów.

Zalecana: